piątek, 8 czerwca 2012

Rozdział IX

-Nie wiem jak tu wlazłeś, ale dopilnuję, żebyś nie wyszedł stąd bez sińców ! - wrzasnął do Horana Hazza odrywając sie ode mnie.Nie wiem skąd Irlandczyk sie tam wziął ale zaraz po wybiegu mojego chłopaka do salonu wmaszerowali Liam i Zayn śmiejąc sie.
-No i z czego beka ? Przecież on go zaraz zatłucze!-Wydarłam sie na nich.
-O nie ! Nie mojego kochanego irlandczyka ! Biegnę blondasku ! - krzyknął Zayn i pobiegł za tamtą dwójką.
-A ty co tak stoisz - ponagliłam Liama, który nie mógł opanować śmiechu - biegniemy!- walnełam go poduszką, którą miałam pod ręką i sama udałam sie w tym samym kierunku co Zayn.W jednym momencie byłam w wielkiej willi, a w drugim w ogrodzie.To było dosyć dziwne uczucie.Jakby cały ten dom był grubości kartki papieru anie pół pałacu.Wracając do tego, co tam zobaczyłam to pierwszą rzeczą jaka rzuciła mi sie w oczy to duzy basen.Drugą było trzech debili chlapiących sie w nim. Nie wyglądali nawściekłych na siebie, tylko rozbawionych. Cała trójka zadowolona chlapała się wodą.
-Dalej myślisz, że by sie pozabijali  ?- zapytał lekko zdyszany Liam stając obok mnie.
-Ale...bo ja myślałam.....- zaczęłam się jąkać- jesteście serio dziwni - wypaliłam a Daddy zaczął sie głośno śmiać.
-Dobra koniec tego dobrego- powiedział do Zayna i Nialla, którzy jeszcze byli w wodzie, a Harry pod pretekstem przyniesienia reczników wychodził z basenu.
-Ok stary, tylko podaj mi rekę- poprosił Liama Zayn.Ten nie spodziewając się niczego podał mu dłoń.Zanim sie zorientował pływał już w wodzie. Chciałam być poważna, ale mi sie nie udało. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam śmieszniejszej rzeczy niż wpadający do basenu, z pozoru przyzwoity Liam, który właśnie toczył z Niallem bitwe na wodę.Gdy tak im sie przyglądałam  poczułam, że odrywam się od ziemi. Spojrzałam na twarz owego kogoś. Harry uradowany przypatrywał mi sie trzymając mnie na rekach.
-Lubisz pływac ?- zapytał z cwaniackim uśmiechem.
-Harry nie ! - krzyknęłam ale było już za późno. Chłopak zrobił dwa kroki i już po chwili wylądowaliśmy w wodzie.Zamiast sie wynurzyć odnalazłam jego twarz w kłębie pływających loków i pocałowałam go.Zdecydowanie dla mnie ta chwila mogła by się nie kończyć.....

*ten sam czas oczami Ginny.
Moje marzenia właśnie siespełniały. W drodze do Lou zatrzymał mnie Justin. Zaczeliśmy gadac a on zaproponował spacer nad może. Zdziwiłam się bo było to półgodziny stąd ale co mi tam.Z nim pójde zawsze.
-Tak, napewno dziewczyny wcale się tobą nie interesują -powiedziałam z przekąsem Justinowi, który upierał sie, że nie ma dobrego wzięcia u dziewczyn.
-No może nie tak całkowicie nie mam, ale napewno mniejsze niż super piątki.
-Jakiej super piątki ? - wypaliłam zdziwiona.
-No chłopakow z One Direction.
-Nie lubisz ich  ?
-Nie nie to nie jest tak,ze ich nie lubie.Liama i Harrego najbardziej ale teraz oni są numerem jednen. A tak na marginesie to denerwuje mnie ten cały Louis  - wyżalił się.
-Dlaczego? Coś ci zrobił ? Pokłóciłeś się z nim ?
-Nie tylko.... może to głupie ale.... nie podoba mi sie sposób,w jaki na ciebie patrzy.
Nie mogłam w to uwierzyć. Justin Bieber właśnie wydaje się być o mnie zazdrosny !!! Przechodziliśmy właśnie przez niewielki lasek prowadzący na plaże. Był mały i piękny.Było ciepło, a liście drzew dawały przyjemny cień.Postanowiłam zapytać, przecież nie sugeruje niczego jednym pytaniem. Chyba...
- Ty chyba nie jesteś ... no nie wiem. .....
-Zazdrosny ? - wyprzedził mnie - tak, wydaje mi sie , że jestem.Serio jestem-wyznał patrząc mi w oczy i stajac na chwile.
-To naprawde niepotrzebne.Nie masz sie o co martwić-wyznałam niepewnie zerkając na jego zamyśloną twarz.Nie umiem określić, jakie wyrażała uczucia.Z jednej szczęście, z drugiej smutek lub zamyślenie.
-Miło to usłyszeć -wyznał, lekko sie uśmiechając.Już chciałam mu odpowiedzieć, lecz za wibrował telefon.Miałam nadzieję, ze JB tego nie usłyszał, ale niestety.
-Odbierz, może to ważne-powiedział odsuwając sie ode mnie.
-Nie nie.To napewno nie istotne - odpowiedziałam robiąc krok w jego kierunku.Szybko spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Monia.Trudno, terasz musi sobie radzić beze mnie.
-Skoro tak mówisz, to chodźmy dalej.
Chwile szliśmy w ciszy.Postanowiłam się odezwać, bo Just wydawał się strasznie zamyślony.
-Dokąd tak naprawdę idziemy?
-To jest niespodzianka.
-No nie ! Prosze cię! Justin no. Nie lubie niespodzianek -skłamałam tylkopo to,żeby powiedział mi gdzie idziemy.Niestety nie udało mi się, a Biebs tylko spojrzał na mnie i zaczął się głośno śmiac.Szliśmy przez dziwnie pustąplaż na, na której nie było zbyt wiele osób.Było to troche dziwne, bo jest to najładniejsza plaza    jaką można tu spotkać i zazwyczaj o tej porze jest tu dużo osób.Szliśmy tak rozmawiając i śmiejąc się aż w końcu Justin wziął mnie za ręke i obrócił plecami do siebie.
-Co robisz - powiedziałam zdziwiona,bo czułam, że zawiązuje mi chustkę na oczach.
-Niespodzianka to niespodzianka, a ja nie chce jej zniszczyć -odpowiedział i pocałował mnie w policzek.Zamurowało mnie. Właśnie dostałąm buziaka od Justina. Jestem w niebie ? Raczej nie. Jestem w miejscu do którego od kilku minut ciagnie mnie Justin. Już miałam zacząć marudzić, ze nic nie widze lecz potknęłam się o gałąź i upadłam wprost na JB.Jaka ze mnie ciota.Oczywiście musiałam mu pokazać jaka jestem niezdarna.Świetnie, pewnie zaraz mnie wyśmieje i powie, ze jestem jakąś życiową kaleką.Podczas tego nieszczęsnego przewrotu zsunęłam sobie z oczu chustkę.Jednym słowem, zepsułam całą niespodziankę.
-Przepraszam - bąknęłam - to wszystko przez to, ze ,,,,- chciałam dokończyć lecz chłopak wszedł mi w słowo.
-Nic się nie stało - uśmiechnął się - jesteśmy na miejscu.
Rozejrzałam się dookoła.Na widok tego miejsca zaparło mi dech w piersi Byliśmy na klifie.Dopiero teraz zauważyłam, ze oboje leżymy na kocu a koło nas lezy coś w rodzaju koszu piknikowego.Dookoła nas rosły same drzewa,a widok ukazywał morze i odbijające się w nim, powoli zachodzące słońce.
-Piekne-wyrwało mi się - to wszystko jest takie cudowne. Jak znalazłeś to miejsce ?
-Kiedyś przychodziłem tu z tatą. Zawsze puszczaliśmy stąd latawce.
-Ojej, to urocze,
-Wtedy było.Tak jak on kiedyś.Teraz w ogóle nie ma dla mnie czasu.
Chciałam dowiedziec się dlaczego, lecz znów przeszkodził mi mój telefon.Tym razem był to esemes.Od Lou.
-Przepraszam, ale musze przeczytac - powiedziałam swojemu towarzyszowi.
Gin błagam czy możesz się ze mną spotkac ? Nie chce byc teraz sam a nie mam do kogo zwrócić sie o pomoc.Odpisz.
Normalnie nie wierze.W takim momencie  ?Nie chciałam mu tego robić, ale niestety.Nie zostawię Justina bo Louis ma jakiś problem pewnie nie istotny.Wyłączyłam telefon, nie myśląc o tym, co dzieje się zeświatem i jego problemami.Teraz liczyłam się tylko ja i Just.
-To coś ważnego  ? Tylko nie mów, ze musimy wracać - zapytał JB ze smutkiem - nie chce tak kończyć tego spotkania.
-Żadna, najważniejsza sprawa nie zespuje tego dnia - zapewniła go.Później gadaliśmy jeszcze dobre trzy godziny.Nie wiedziałam, ze Justin tak dobrze gotuje.Zrobił pyszne dania przy a przy okazji podawania mi babeczek, wylał cały sok na swoje spodnie i wyglądał jakby się zsikał.Nie obeszło się bez śmiechu.Po następnej półgodzinie zaczęło mi być zimno.
-Chłodno troche - powiedziałam cicho.
-Naprawde jest ci zimno ?
-Troche. ....
-Masz - odpowiedział i podał mi swoją bluzę, którą miał na sobie.
-Ale teraz tobie będzie zimno - wyznałam zatroskana,ale założyłam ją.Pachniała cudownie.Zapach jego perfum przyprawiał mnie o zawroty głowy.Były świetne.
-Nie będzie, nie martw się -odpowiedział - patrz ! widzisz tam tą wiewiórkę ? - wypalił a ja zaczęłam się śmiać -ale naprawdę, nie zartuje -kontynuował.
-Nie widze - przyznałam nadal się.śmiejąc.
-To chodź tu do mnie , zobaczysz ją - odpowiedział otwierając ręcew moim kierunku.Zmieszałam się.Z jednej strony chciałam to zrobić, a z drugiej bałam się.Przybliżyłam się trochę i spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki.Jestem pewna, ze gdybym stała własnie bym usiadła.Jakby w transie przybliżyłam się do JB a on objął mnie ramieniem,Zdziwiłam się faktem, ze tam naprawde jest jakas wiewiórka.Nawet nie jedna a dwie.W pewnym momencie wiewiórki podbiegły do siebie i zrobiły coś w rodzaju przytulenia.
-Jejku, jak słodko wyglądaja-powiedziałam oczarowana wygladem tych zwierzaczków.
-Podobnie jak ty teraz- odpowiedział,a  moja twarz zmieniła barwe z normalnej na czerwona.
-Co masz na myśli ?
-Chodzi mi o to,że uroczo wyglądasz w mojej bluzie, w moich ramionach.
Nie odpowiedziałam nic, tylko wtuliłam się w jego idealnie zbudowany tors.W tamtym momencie kierowało mną uczucie, którego nie jestem w stanie opisać........

________________________________________________

Więc hej ;3 długo nie dodałam bonie miałam weny.
Nie wiem, jak wam się spodoba nowy wątek oczami Gin. Mam nadzieje,ze nie zrąbałam zbytnio.
Następny rozdział dodam jak najszybciej będe mogła.Przepraszam za błędy,pisane późno xd
Ciesze się, ze coraz więcej osób to czyta, bo nie wiem, czy ciągnąc to dalej.
Jeśli się podoba to zostawcie komentarz albo obserwujcie. Ode mnie to tyle, do NN xoxo

3 komentarze:

  1. Pisz dalej, a weną się nie przejmuj. Ja uważam że warto było poczekać ;DD Czekam na kolejne rozdziały ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :) Czekam na kolejny :)

    fallinhappiness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. NEW NEW NEW NEW NEW NEW . CHCE NEW <3

    OdpowiedzUsuń