Od tamtej chwili wszystko działo sie strasznie szybko.Zakończyłam rozmowe z panią Mariolą informacją, że przylece najbliższym samolotem.Sprzeciwiała się ale w tym momencie nie obchodziło mnie jej zdanie w tej kwestii. Mijały minuty, odkąd padłam na łóżko bez chęci na wstanie.Nagle usłyszałam, że mama z ciocią wchodzą do domu.Musiałam je poinformować o tym, ze chce wyjechać.Z trudem podniosłam sie z łóżka i tak szybko jak mogłam, zasmarkana ruszyłam na dół.
-Spokojnie to tylko mama i ciocia - mówiłam do siebie w myślach - one zrozumieją.
Stanęłam na środku schodów gdy zobaczyłam mamę. Odwróciła się w moją strone z uśmiechem, lecz gdy zobaczyła w jakim jestem stanie mina jej zrzedła.Potrzebowałam jej wsparcia.Szybko rzuciłam sie w bieg i wpadłam w jej rozwarte ramiona.
-Kochanie co się stało ?- zapytała zdezorientowana.
-Mamo to straszne ... Kasia ... Ona ... -łkałam nie mogąc sie uspokoić.
-Spokojnie. Przestań płakać, bo nic nie rozumiem.Kamilo, zrób młodej herbatę z miodem a my idziemy do pokoju - zwróciła się do cioci a później do mnie i pociągnęła mnie w kierunku salonu.Posadziła mnie na kanapie i usiadła obok.
-Jeszcze raz opowiedz mi wszystko - poprosiła.Zrobiłam to. Opowiedziałam jej całą rozmowe z mamą Kasi.Teraz czas powiedzieć jej, że chce wyjechać. Boje się, jej reakcji, ale to, że ciągle mnie przytula i głaszcze mnie po plechach dodało mi odwagi.
-I właśnie dlatego uznałam, że wróce na jakiś czas do polski- powiedziałam na jednym oddechu. Po moich słowach ręka mojej mamy zatrzymała się a ona sama odsunęła sie ode mnie patrząc z niedowierzaniem.
-Żartujesz prawda ? - zapytała, nie zwracając uwagi na ciocie, która właśnie kładła na stole obok nas herbate dla mnie.
-Nie. Musze tam pojechać. JA.... ja musze przy niej być.
-To wykluczone - powiedziała już opanowana z kamienna twarzą - nie polecisz znowu do polski. Nie teraz. Działasz pod wpływem impulsu, może za dwa tygodnie, kiedy już wszystko się uspokoi ......
Nie mogłam uwierzyć w to co powiedziała. Czy ona nie zrozumiała, że w dwa tygodnie Kasia może ... może... odejść. Nie wiem w jakim jest stanie.Nie wiem nic.Moja mama myślała, że kwestia mojego wyjazdu jest już odwołana ale myliła się.Skoro ona nie chce sie zgodzić, zrobie to potajemnie.
-Mam nadzieje, że nic głupiego nie przyjdzie ci do głowy- zakończyła naszą rozmowe i wyszła z pokoju.
-O co ... - próbowała zapyta zszokowana ciocia ale przerwałam jej gestem ręki.
-To nic wielkiego. Ślady przeszłości - powiedziałam uśmiechając sie smutno.Wzięłam kubek do ręki, podziękowałam za herbate cioci i ruszyłam do swojego pokoju.Była 20.30. Gdy tylko weszłam zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na łóżku obok laptopa,którego jak zwykle tam zostawiłam. Musiałam sprawdzić, o której mam lot.Postanowiłam, że polece jakimś o świcie, żeby nikt nie mogł mnie zatrzymać.Było pewne, że rano wszyscy się dowiedzą, ale wtedy już nie będą mogli mnie zatrzymać. Samolot miałam o 5.30. Odprawa trwa ok. 3 godziny więc o 2.30 muszę być na lotnisku. Miałam siedem godzin by wszystko przygotować, wliczając w to podróż autobusem nocnym. Do tej pory wszędzie jeździłam z Harrym samochodem. No właśnie. Harry. On jest powodem mojego wahania. Nie chce go zostawiać. Pomyśli, że uciekam od niego a znając moja mamę tak się wkurzy, że powie mu piąte przez dziesiąte, żeby tak własnie myślał.Postanowiłam napisać do niego list, który zostawię w ich skrzynce. Będzie mi to na rękę,bo żeby dojść do przystanku musze przejśc obok ich posiadłości. Tylko jak mu to wytłumaczyć. Wiele myśli kołatało mi się po głowie, lecz w końcu wstałam, podeszłam do biurka i na czystej kartce napisałam;
Drogi Harry,
Nie wiem jak zacząć, więc powiem prosto z mostu. Wyjeżdżam, wracam do Polski. Przepraszam, że nic Ci nie powiedziałam ale to spontaniczna decyzja.Muszę pojechać do przyjaciółki która miała wypadek. Mam nadzieję, ze wybaczysz mi to, że się nie pożegnałam ale gdybym zobaczyła Cię przed odlotem byłoby mi strasznie ciężko Mimo wszystko mam jeszcze jedną prośbę nie słuchaj tego, co powie ci o moim zniknięciu moja mama. Teraz zrobi wszystko, by ludzie mnie znienawidzili za to, co zrobiłam.Nie wiem kiedy wrócę, więc nie będe zła, jeśli zajmiesz się swoim życiem i kimś innym jeśli rozumiesz co mam na myśli. Wiem co przyjdzie Ci do głowy ale nie jedź za mną. Nie szukaj mnie to i tak bez sensu.Proszę tylko, żebyś pamiętał że mimo tego, że znamy sie kilka dni pokochałam Cię najmocniej na świecie i nigdy nie zapomnę tego jak sie przy tobie czułam. Dziękuje i przepraszam Cię za kłopot. Mam nadzieje, że jeszcze się zobaczymy.
Na zawsze Twoja Monia xxxx
Poszło lepiej niż myślałam. Napisałam wszystko co chciałam i mam nadzieje, że on wybaczy mi zniknięcie po tym tysiącu ''przepraszam'', ktorych użyłam w liście.Zgięłam kartkę na pół i zaadersowałam kartkę ; Do Harrego . Koło jego imienia narysowałam małe serduszko. Nie wiem dlaczego, tak po prostu.Jedną rzecz miałam juz z głowy. Gdy spojrzałam na zegarek była 21.03. Wstałam z krzesła i podeszłam do łóżka. Jednym ruchem wyciągnęłam spod niego walizkę i zaczęłam wkładać do niej najpotrzebniejsze rzeczy, gdy drzwi do mojego pokoju zaczęły się otwierać.Serce stanęło mi z przerażenia. Jeśli byłaby to moja mama cały plan poszedł by sie walić i miałabym w domu niezłe piekło.Na moje szczęście stanęła w nich ciocia i spojrzała na mnie ze smutkiem.
-Mogę ? - zapytała.
-Tak tylko proszę, zamknij drzwi- poprosiłam i powróciłam do poprzedniej czynności.Ona zamknęła drzwi i usiadła na końcu łóżka nie spuszczając mnie z oczu.
-Wiesz, ze powinnam teraz o wszystkim powiedzieć twojej mamie ?
-Zrobisz to ? - zapytałam przerażona. To od cioci zależało teraz wszystko dla mnie istotne.
-Powiesz mi, o co w tym wszystkim chodzi ? - zmieniła temat.Chcąc ją udobruchać opowiedziałam jej całą historię Kasi i mój plan ucieczki z domu. W odróżnieniu od mojej matki, ciocia strasznie przejęła się moim zdaniem.
-Ona jest dla ciebie ważna prawda ?
-Bardzo.To ona zawsze przy mnie była. Przed i po rozwodzie rodziców. Jak miałam katar lub anemię.Zawsze.Dlatego nie mogę jej teraz opuścić.
-Obiecaj mi jedno.
-Co tylko zechcesz.
-Nie bedę nakłaniała cię, byś została, zapewne i tak zrobisz inaczej.Ale prosze, obiecaj mi, że tu wrócisz. Że nie zostawisz nas -powiedziała a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Jeju ciociu -powiedziałam przytulając ją do siebie - oczywiście,że tu wróce. Najszybciej jak tylko sie da. Ale zrozum mnie.
-Rozumiem dziecinko. Uważaj na siebie - powiedziała i odkleiła się ode mnie - a co z tym chłopakiem? - wypaliła nagle.
-Mówisz o ...
-O Harrym - weszła mi w słowo - powiesz mu o tym ?
-Napisałam do niego list. Wrzuce go do ich skrzynki w drodze na przystanek.Mam nadzieje że mi wybaczy i zaczeka na mnie.
-Napewno. Moje oczy widziały niejedną piękną miłość a wy jesteście na dobrej drodze by taką przeżyć.
-No nie wiem. Jesteśmy młodzi. Może jemu nie będzie chciało się na mnie czekać.
-Zaczeka. Nawet nie wiesz jak on na ciebie patrzy - jej słowa wywołały uśmiech na mojej twarzy.
-Dziękuje ciociu - szepnęłam o ona zaczęła wychodzić z pokoju.Właśnie dotarło do mnie, że nie wiem o której i jakim autobusem mam jechać. Postanowiłam poprosić o pomoc ciocię, skoro jeszcze mam okazję.
-Ciociu, czy masz może rozkład jazdy jakiegoś nocnego autobusu?
-Mam zaraz ci je przyniosę -powiedziała i zniknęła za drzwiami, by wrócić po chwili z ręką pełną kartek - masz szczęście, ze jest jeden autobus, który jedzie prosto na lotnisko.Musisz jechać tym busem - powiedziała i dała mi kartkę z rozkładem jazdy lini 070.Minęła chwila zanim ogarnęłam gdzie powinnam patrzeć wywnioskowałam, że powinnam jechać tym o 1.51- pamiętaj, że on jedzie pół godziny. Teraz pora iśc spać - rzekła i zaczęła kierować się w stronę wyjścia.Na odchodnym powiedziała tylko ;
-Nie martw się, twoja matka o niczym się nie dowie.Będe na ciebie czekać. Kocham cię dziecinko.
-Ja też cię kocham ciociu- odpowiedziałam a ona zniknęła za drzwiami.W ciszy skończyłam się pakować.Była 23.25.Wszystkie najistotniejsze sprawy miałam już zrobione więc postanowiłam się zdrzemnąć. Sen przyda się,zwłaszcza przed tym, co czekało mnie za kilka godzin.Podeszłam do szafy w której teraz panowało małe opustoszenie i wyjęłam z niej coś na wzór piżamy. Postanowiłam wykąpać się rano bo teraz bylam padnięta.Szybko wskoczyłam pod kołdrę, lecz zanim zasnęłam nastawiłam budzik na 1.00 (bo miałam nadzieje że tyle czasu wystarczy) i odłożyłam telefon na szafkę. Nie zauważyłam kiedy zmorzył mnie sen.
RANO
Obudził mnie dzwoniący budzik. Byłam nieprzytomna dlatego, że spałam tak krótko.Niestety czas teraz działał na moją niekorzyść.Oczy same mi się zamykały ale mimo to wstałam powolnie z łóżka i podeszłam do szafy.Wyciągnęłam z niej luźny jasny sweter, czarne spodnie i jasne vansy, bieliznę i poszłam się przebrać. W łazience opłukałam twarz zimną wodą. Podziałało lecz nie w takim stopniu w jakim bym chciała.Gdy skończyłam się ogarniać była już 1;20 czyli pora mojego wyjścia. Musiałam przedostać się przez przedpokój schody i kolejny przedpokój niezauważona.Albo wyjść oknem.Nie no nie ma takiej opcji, nie umiem chodzić po drzewach.Wzięłam w jedną rękę walizkę a na ramie zawiesiłam sobie torebkę (w której z innymi rzeczami leżał też list do Harrego i pieniądze na bilet lotniczy).Po cichu otworzyłam drzwi i wyszłam na przedpokój. Na palcach minęłam pokój mamy a później cioci.Jak najszybciej zeszłam po schodach. Złapałam za klamkę i zatrzymałam się na chwile.Jeszcze mogłam jeszcze zrezygnować.Na szczęście szybko się ocknęłam i nacisnęłam na klamkę.Drzwi otworzyły się z minimalnym oporem a ja chwile później stałam już na werandzie.Zbiegłam po schodkach i nie odwracając asię za siebie skręciłam w prawo, w kierunku przystanku i domu chłopców,Dojście do ich posiadłości zajęło mi może pięć minut.Gdy znalazłam się już pod bramką miałam ochotę po prostu tam wejść.Zobaczyć jeszcze raz ich uśmiechnięte twarze.Ale nie mogłam.Żeby przypadkiem nie zrobić czegoś głupiego czym prędzej wyciągnęłam zapisaną kartkę i wrzuciłam ją do skrzynki.Ze smutkiem oddaliłam sie w kierunku przystanka. Na miejscu byłam zaskakująco szybko (bynajmniej tak mi się wydawało do póki nie spojrzałam na zegarek).Była 1.47 co oznaczało że jednak nie jestem tak szybka jak myślałam.Autobus podjechał chwile później.Tak jak myślałam byłam w nim tylko ja i kierowca a ponieważ miałam pół godziny drogi postanowiłam się zdrzemnąć.Nagle ni stąd ni z owąd usłyszałam czyiś głos i poczułam, że ktoś mną potrząsa.
-Hej koleżanko, to już końcowy przystanek -powiedział koś.Otworzyłam oczy i ujrzałam kierowce,który próbował mnie obudzić.
-Oj ... ja.... przepraszam -powiedziałam zawstydzona po czym wstałam, wzięłam walizki i ruszyłam na lotnisko.
*Po jakimś czasie.
Jestem już po odprawie, właśnie kieruję się do samolotu.Nie mogę uwierzyć w to, że wszystko się udało. Mama jeszcze o niczym nie wie, Harry dostanie list a ja wróce do polski by pomóc Kasi i jej mamie.Byłam z siebie strasznie zadowolona.Gdy wchodziłam już po schodkach prowadzących do środka ostatni raz obejrzałam się za siebie by ujrzeć krajobraz Ameryki.
-Jeszcze do ciebie wróce-powiedziałam w powietrze i weszłam do środka.Gdy zajęłam swoje miejsce wyjęłam telefon, żeby napisac do Harrego.Wystukałam - Kochanie przepraszam, że cię budze, ale sprawdź rano skrzynke xxx Pamiętaj, że cię kocham xxx -a gdy pilot powiedział, że startujemy za 15 minut wyłączyłam telefon.
*perspektywa Harrego
Wstałem dzisiaj strasznie wcześnie bo miałem zamiar pobiegać z Liamem, który uparł się, że pójdziemy o 5.30 by podziwiać nasz park ranem. Dlatego, że nie chciałem się kłócić zgodziłem się i o godzinie 5.20 byłem już na nogach. Własnie miałem iśc zjeść śniadanie lecz dostałem esa od Moni - Kochanie przepraszam, że cię budze, ale sprawdź rano skrzynke xxx Pamiętaj, że cię kocham xxx.
-Dziwne- pomyślałem, ale nie zwlekając zbiegłem na dół prosto do skrzynki ciekawy co też tam było.Minąłem przy okazji Liama który mówił mi, że skoro jestem gotowy możemy już iść tylko weźmie picie.
Szybko wyszedłem na podwórko i pokierowałem się prosto do skrzynki.Myślałem że to kawał i ona tak naprawde jest pusta ale myliłem się.Był tam list od Moni zaadresowany do mnie.To co było tam napisane przeraziło mnie na śmierć.Monia wyjeżdża i to już dziś, teraz ! Nie zważając jej przestroge nie gonienia jej postanowiłem jechać prosto na lotnisko.Odwróciłem się twarzą do Liama, który właśnie wyszedł z domu i powiedziałem
-Dzisiaj biegniesz sam - mruknąłem i zgramoliłem się do auta - musze jechać na lotnisko, Monia chce wyjechać - skończyłem myśl zamykając drzwi.Odpaliłem samochód i jeszcze raz spojrzałem na skołowanego chłopaka przepraszającym wzrokiem - musze ją powstrzymać - powiedziałem i docisnąłem pedał gazu.Na lotnisku byłem w 10 minut bo jechałem najszybciej jak tylko mogłem.Próbowałem dodzwonić się do Moni ale miała wyłączony telefon.Wysiadłem z samochodu i podbiegłem do kas biletowych.
-Kiedy odlatuje najbliższy samolot do Polski ? - spytałem zdyszany.
-Startuje ... teraz - powiedziała młoda kobieta.
-Czy nie może go pani opóźnić choć o minutę ? - zapytałem, lecz już znałem odpowiedź.
-Nie moge, przykro mi.
Zdenerwowany uderzyłem pięścią w blat i podszedłem do okna. Jej samolot własnie startował. Ze smutkiem patrzyłem jak moja miłość wznosi się i odlatuje w dal ............
wtorek, 17 lipca 2012
wtorek, 3 lipca 2012
Rozdział X
Siedzieliśmy tak jeszcze chwile w ciszy.Słodkie zwirzątka pobiegły juz gdzieś a my przytuleni do siebie podziwialiśmy widok.Była ok. 17 wiec postanowiłam sie zbierać.
-Just późno już.Pora wracać - zaczęłam nieprzekonująco.
-Naprawde chcesz już iśc - odpowiedział smutny ale zwolnił uścisk.
-Mama będzie sie wkurzała, ze tak późno wracam i że wyłączyłam telefon - no własnie telefon.Komplenie o nim nie myślałam, może ktoś dzwonił. Gdy go włączyłam miałam 5 wiadomości od nieznanego numeru.
''Hej to ja Louis.Mam twój numer od Moni. Czy możemy pogadać'' ,''No tak pewnie uważasz ze jestem dupkiem'' ,''Nie dziwię sie sam tak myśle'' ,''Błagam porozmawiajmy'' ,''Potrzebuję z kimś porozmawiać', ''Jeśli możesz to spotkajmy się o 20 w parku koło jeziorka, będe tam na ciebie czekał''
Przez dłuższą chwilę się nie odzywałam co zaciekawiło Justina.
-Coś sie stało ?
-Nie nie - odparłam szybko podnosząc się - świetnie sie przy tobi czulam, ale bede już wracać.
-Skoro musisz, to cie odprowadzę - bąknął a ja się zgodziłam. Mam jeszcze 3 godziny do spotkania z Lou.Serio nie wiemdlaczego ale zgodziłam się pójśc bez większego namysłu. Było mi jakoś dziwnie myśląc że jemu jest smutno.Zachowuje się tak, jakby.... Nie nie ... Co mi robi Lou skoro kocham Justa.Zaczynam się siebie bac...Moje rozmyślania przerwał jego dotyk.Objął mnie w tali jedną ręką i zaczął ruszył w drogę powrotnął.Miotał mną zapach jego perfum.Zapewne nie byłą w stanie sama stać więc wsparcie ręki JB było całkiem pomocne.Chwile szliśmy w ciszy.Właśnie wychodziliśmy z lasku gdy Justin przerwał tę długą cisze.
-Zapomniałem ci powiedzieć, ale mam dla ciebie propozycję - zaczął toche nieśmiało.
-Mam się bać ?- zapytałam ze śmiechem,leczo po jego minie wynikało że to on się boi.
-Bo.....Chciałbym żebyś..... czy zagrasz ze mną w teledysku do Thought Of You ?- wydusił w końcu a ja stanęłam w miejscu.Czy ja dobrze usłyszałam ? Justin właśnie poprosił mnie o występ w teledysku.Jezu chyba zaraz zemdleje.
-Gin wszystko dobrze ?
-T....ta ..... tak wszystko ok. Czemu miało by byc źle ?
-Strasznie zbladłaś -zaśmiał sie - więc jak będzie ? - nacisnął patrząc mi w oczy- czy zgodzisz się zagrać moją dziewczynę ? -mówił z coraz większym uśmiechem na twarzy.Moja odpowiedź była oczywista.
-Pewnie, ze tak -krzyknęłam a w oczach staneły mi łzy szczęścia.Just przytulił mnie mocno i z okrzykiem radości uniósł w powietrze.
-Gin nawet nie wiesz jak się ciesze - powiedział stawiając mnie na ziemie.Właśnie zauwazyłam, że wyszliśmy już z lasu i jesteśmy w mieście. Kilku gapiów na ulicy przyglądało nam się z uśmiechem.Ruszyliśmy dalej, a JB ciągle obejmował mnie w pasie.Po drodze rozmawialiśmy troche o tym kiedy zaczniemy nagrywać. Zauważyłam, że jesteśmy już w parku w którym miałam się spotkać z Louisem.Nie minęła minuta a dobiegł mnie krzyk.Ktoś krzyczał moje imie.To był Lou.Biegł w naszą stronę machając mi ręką.Chyba jeszcze nie zauważył Justina.
-A niech go szlak- wymruczał pod nosem JB. Poczułam jak powoli zwalnia uściski i jego ręka zeslizguje się z mojej tali.........
*oczami Moni.Wróciła juz do domu.......
Weszłam do mojego pokoju.Na dobrą sprawę byłam w nim chyba 2 raz a miałam wrażenie, jakbym mieszkała tu od zawsze.Ten dom, to miasto miało w sobie jakiś urok.Jakiś piękny czar, który powodował dobre samopoczucie. W domu byłam sama, bo mama z ciocią pojechały na ''zwiedzanie miasta''.Dowiedziałam się o tym przez esemesa, którego przeczytałam gdy włączyłam telefon.Ta nie była jedyna. Jeszcze 6 nieodebranych od Kasi i 5 wiadomości od Czarka.''Kochanie odbierz'' , ''Nie rozumiesz, pogadajmy'' , ''Daj mi to wytłumaczyć, to nie tak jak myślisz'', ''Błagam oddzwoń'', ''Kocham cie''.Ta ostatnia wiadomość mocną mną wstrząsnęła. Cała radość, która była dzisiaj zniknęła. Rozpłynęła się jak mgła.Dlaczego tak zareagowałam, skoro jeszcze przed 15 minutami byłam taka szczęśliwa ? Sama nie wiem. W sumie, nic już nie wiem.Zimne łzy spływały po moich policzkach.Nie mogłam się z tym pogodzić. Nie chciałam wierzyć, że to już koniec.Z jednej strony strasznie mnie zranił z drugiej nawet nie chciałam posłuchać jego wytłumaczeń. Może gdybym .....
-Co ty pierdolisz - skarciłam siebie na głos - miałaś nie płakac przez niego, przez żadnego dupka.Stracił swoją przeszłość a to kocham to tylko puste słowo - powtarzałam, żeby sie uspokoić.Pewnie podziałałoby gdybym w ostatniej chwili nie zobaczyła zdjęcia, które ktoś postawił na mojej toaletce.Zdjęcie pokazywało dwoje szczęśliwych ludzi. Byłam na nim ja z Czarkiem tuż przed balem 3 klas.Powoli wzięłam je do ręki. Stałam tak chyba pięć minut,a na ramke spadało coraz więcej słonych kropel.Wolno przejechałam opuszkiem palca po naszych splecionych rękach,a później lekko pogłaskałam jego twarz.Chciałam teraz mieć go przy sobie. Tak jak dawniej. Nasze nocne rozmowy, wieczorne spacery. Mogłam mu powiedziec wszystko.A tetaz nie ma tu mojego Czarka.Bo on juz nie był mój. Pewnie ryczałąbym tak jeszcze cały czas lecz zadzwonił mój telefon.Po całym pokoju poniosło się ''Stronger''.To podziałało jak magiczny lek.Rękom w której nie trzymałam zdjęcia wytarłam resztę łez i pokierowałam się w strone śmietnika.Zamiast odebrać wirowałam w zwariowanym tańcu. Gdy zatrzymałam się nad koszem ostatni raz spojrzałam na zdjęcie.
-Nie żałuje, dziękuje za to co było - powiedziałam niby do siebie, a jednak do fotografii która właśnie z hukiem wylądowała na dnie pokojowego śmietnika - ale teraz zaczynam od nowa.
Po tych słowach miałam zamiar odebrać, lecz muzyka ucichła. Sprawdziłam kto dzwonił. Mama Kasi. To troche dziwne, ciekawe po co dzwoniła. Szybko oddzwoniłam strasznie zaintrygowana tym zajściem.
-Halo ?- zaczęła zapłakanym głosem pani Mariola.Od razu zrozumiałam, ze stało się coś złego,bo zawsze głos mamy Kasi zdradzał jej uczucia.Teraz napewno bylo źle.
-Co sie stało? Dlaczego pani płacze ?
-Bo ... Bo Kasia .... Ona ...
- zaczęła się jąkac jej matka.
-Prosze sie uspokoić - powiedziałam nieprzekonującym a zdenerwowanym głosem.
-Ona miała wypadek -odpowiedziała jej mama.Z moich oczu polały sie potoki łez...................
-Just późno już.Pora wracać - zaczęłam nieprzekonująco.
-Naprawde chcesz już iśc - odpowiedział smutny ale zwolnił uścisk.
-Mama będzie sie wkurzała, ze tak późno wracam i że wyłączyłam telefon - no własnie telefon.Komplenie o nim nie myślałam, może ktoś dzwonił. Gdy go włączyłam miałam 5 wiadomości od nieznanego numeru.
''Hej to ja Louis.Mam twój numer od Moni. Czy możemy pogadać'' ,''No tak pewnie uważasz ze jestem dupkiem'' ,''Nie dziwię sie sam tak myśle'' ,''Błagam porozmawiajmy'' ,''Potrzebuję z kimś porozmawiać', ''Jeśli możesz to spotkajmy się o 20 w parku koło jeziorka, będe tam na ciebie czekał''
Przez dłuższą chwilę się nie odzywałam co zaciekawiło Justina.
-Coś sie stało ?
-Nie nie - odparłam szybko podnosząc się - świetnie sie przy tobi czulam, ale bede już wracać.
-Skoro musisz, to cie odprowadzę - bąknął a ja się zgodziłam. Mam jeszcze 3 godziny do spotkania z Lou.Serio nie wiemdlaczego ale zgodziłam się pójśc bez większego namysłu. Było mi jakoś dziwnie myśląc że jemu jest smutno.Zachowuje się tak, jakby.... Nie nie ... Co mi robi Lou skoro kocham Justa.Zaczynam się siebie bac...Moje rozmyślania przerwał jego dotyk.Objął mnie w tali jedną ręką i zaczął ruszył w drogę powrotnął.Miotał mną zapach jego perfum.Zapewne nie byłą w stanie sama stać więc wsparcie ręki JB było całkiem pomocne.Chwile szliśmy w ciszy.Właśnie wychodziliśmy z lasku gdy Justin przerwał tę długą cisze.
-Zapomniałem ci powiedzieć, ale mam dla ciebie propozycję - zaczął toche nieśmiało.
-Mam się bać ?- zapytałam ze śmiechem,leczo po jego minie wynikało że to on się boi.
-Bo.....Chciałbym żebyś..... czy zagrasz ze mną w teledysku do Thought Of You ?- wydusił w końcu a ja stanęłam w miejscu.Czy ja dobrze usłyszałam ? Justin właśnie poprosił mnie o występ w teledysku.Jezu chyba zaraz zemdleje.
-Gin wszystko dobrze ?
-T....ta ..... tak wszystko ok. Czemu miało by byc źle ?
-Strasznie zbladłaś -zaśmiał sie - więc jak będzie ? - nacisnął patrząc mi w oczy- czy zgodzisz się zagrać moją dziewczynę ? -mówił z coraz większym uśmiechem na twarzy.Moja odpowiedź była oczywista.
-Pewnie, ze tak -krzyknęłam a w oczach staneły mi łzy szczęścia.Just przytulił mnie mocno i z okrzykiem radości uniósł w powietrze.
-Gin nawet nie wiesz jak się ciesze - powiedział stawiając mnie na ziemie.Właśnie zauwazyłam, że wyszliśmy już z lasu i jesteśmy w mieście. Kilku gapiów na ulicy przyglądało nam się z uśmiechem.Ruszyliśmy dalej, a JB ciągle obejmował mnie w pasie.Po drodze rozmawialiśmy troche o tym kiedy zaczniemy nagrywać. Zauważyłam, że jesteśmy już w parku w którym miałam się spotkać z Louisem.Nie minęła minuta a dobiegł mnie krzyk.Ktoś krzyczał moje imie.To był Lou.Biegł w naszą stronę machając mi ręką.Chyba jeszcze nie zauważył Justina.
-A niech go szlak- wymruczał pod nosem JB. Poczułam jak powoli zwalnia uściski i jego ręka zeslizguje się z mojej tali.........
*oczami Moni.Wróciła juz do domu.......
Weszłam do mojego pokoju.Na dobrą sprawę byłam w nim chyba 2 raz a miałam wrażenie, jakbym mieszkała tu od zawsze.Ten dom, to miasto miało w sobie jakiś urok.Jakiś piękny czar, który powodował dobre samopoczucie. W domu byłam sama, bo mama z ciocią pojechały na ''zwiedzanie miasta''.Dowiedziałam się o tym przez esemesa, którego przeczytałam gdy włączyłam telefon.Ta nie była jedyna. Jeszcze 6 nieodebranych od Kasi i 5 wiadomości od Czarka.''Kochanie odbierz'' , ''Nie rozumiesz, pogadajmy'' , ''Daj mi to wytłumaczyć, to nie tak jak myślisz'', ''Błagam oddzwoń'', ''Kocham cie''.Ta ostatnia wiadomość mocną mną wstrząsnęła. Cała radość, która była dzisiaj zniknęła. Rozpłynęła się jak mgła.Dlaczego tak zareagowałam, skoro jeszcze przed 15 minutami byłam taka szczęśliwa ? Sama nie wiem. W sumie, nic już nie wiem.Zimne łzy spływały po moich policzkach.Nie mogłam się z tym pogodzić. Nie chciałam wierzyć, że to już koniec.Z jednej strony strasznie mnie zranił z drugiej nawet nie chciałam posłuchać jego wytłumaczeń. Może gdybym .....
-Co ty pierdolisz - skarciłam siebie na głos - miałaś nie płakac przez niego, przez żadnego dupka.Stracił swoją przeszłość a to kocham to tylko puste słowo - powtarzałam, żeby sie uspokoić.Pewnie podziałałoby gdybym w ostatniej chwili nie zobaczyła zdjęcia, które ktoś postawił na mojej toaletce.Zdjęcie pokazywało dwoje szczęśliwych ludzi. Byłam na nim ja z Czarkiem tuż przed balem 3 klas.Powoli wzięłam je do ręki. Stałam tak chyba pięć minut,a na ramke spadało coraz więcej słonych kropel.Wolno przejechałam opuszkiem palca po naszych splecionych rękach,a później lekko pogłaskałam jego twarz.Chciałam teraz mieć go przy sobie. Tak jak dawniej. Nasze nocne rozmowy, wieczorne spacery. Mogłam mu powiedziec wszystko.A tetaz nie ma tu mojego Czarka.Bo on juz nie był mój. Pewnie ryczałąbym tak jeszcze cały czas lecz zadzwonił mój telefon.Po całym pokoju poniosło się ''Stronger''.To podziałało jak magiczny lek.Rękom w której nie trzymałam zdjęcia wytarłam resztę łez i pokierowałam się w strone śmietnika.Zamiast odebrać wirowałam w zwariowanym tańcu. Gdy zatrzymałam się nad koszem ostatni raz spojrzałam na zdjęcie.
-Nie żałuje, dziękuje za to co było - powiedziałam niby do siebie, a jednak do fotografii która właśnie z hukiem wylądowała na dnie pokojowego śmietnika - ale teraz zaczynam od nowa.
Po tych słowach miałam zamiar odebrać, lecz muzyka ucichła. Sprawdziłam kto dzwonił. Mama Kasi. To troche dziwne, ciekawe po co dzwoniła. Szybko oddzwoniłam strasznie zaintrygowana tym zajściem.
-Halo ?- zaczęła zapłakanym głosem pani Mariola.Od razu zrozumiałam, ze stało się coś złego,bo zawsze głos mamy Kasi zdradzał jej uczucia.Teraz napewno bylo źle.
-Co sie stało? Dlaczego pani płacze ?
-Bo ... Bo Kasia .... Ona ...
- zaczęła się jąkac jej matka.
-Prosze sie uspokoić - powiedziałam nieprzekonującym a zdenerwowanym głosem.
-Ona miała wypadek -odpowiedziała jej mama.Z moich oczu polały sie potoki łez...................
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)